Czy warto kupić samochód elektryczny w 2025 roku – nowy, używany, a może lepiej poczekać?
Dylemat kierowców w 2025 roku
Rok 2025 to przełomowy moment dla polskiego rynku motoryzacyjnego. Z jednej strony widać wyraźny wzrost liczby rejestracji samochodów elektrycznych, z drugiej – wciąż nie brakuje sceptyków, którzy uważają, że technologia nie jest jeszcze gotowa, a infrastruktura daleko odstaje od potrzeb kierowców. Wielu Polaków zadaje sobie pytanie: czy już teraz warto kupić elektryka, czy lepiej jeszcze przez kilka lat pozostać przy sprawdzonym silniku spalinowym? A jeśli kupować, to czy nowy samochód elektryczny jest faktycznie opłacalny, czy może lepszym wyborem będzie używany model?
W tym artykule przeanalizujemy, jak wygląda rynek nowych i używanych samochodów elektrycznych w Polsce w 2025 roku, jak kształtują się ceny, jakie są realne koszty eksploatacji, a także jakie perspektywy rysują się w horyzoncie kolejnych 2–3 lat. Porównamy również doświadczenia polskich kierowców z trendami europejskimi, by ocenić, czy decyzję o zakupie warto podjąć już teraz, czy odłożyć ją na później.
Nowe samochody elektryczne – luksus czy coraz bardziej dostępna alternatywa?
Jeszcze kilka lat temu elektryki uchodziły w Polsce za ciekawostkę dla bogatych kierowców z dużych miast. W 2025 roku sytuacja jest inna. Na drogach jeździ już ponad 95 tysięcy samochodów w pełni elektrycznych, a ich udział w nowych rejestracjach sięga około 8 procent. Oferta modeli jest znacznie szersza niż w 2020 czy 2021 roku – w katalogach znajdziemy zarówno małe auta miejskie, jak i rodzinne SUV-y czy luksusowe limuzyny.
Ceny wciąż są jednak wysokie. Najtańsze elektryki w Polsce, takie jak Dacia Spring, kosztują około 95–100 tysięcy złotych, czyli tyle, ile dobrze wyposażony samochód spalinowy z segmentu B. Bardziej popularne modele miejskie, jak Fiat 500e, wyceniane są na 130–140 tysięcy złotych, a kompaktowy Volkswagen ID.3 to wydatek rzędu 170–180 tysięcy. Z kolei Tesla Model 3 po liftingu kosztuje już około 210 tysięcy złotych. W segmencie średnich i większych SUV-ów ceny są jeszcze wyższe – Hyundai Ioniq 5 i Kia EV6 zaczynają się od około 220–240 tysięcy, a Audi Q4 e-tron czy BMW iX3 to koszt minimum 250 tysięcy. W przypadku marek premium, takich jak Mercedes EQE czy BMW iX, trzeba liczyć się z wydatkiem na poziomie 400 tysięcy złotych lub więcej.
Kupno nowego elektryka ma swoje oczywiste zalety. Po pierwsze, samochód objęty jest gwarancją, często obejmującą baterię na 8 lat lub 160 tysięcy kilometrów. Po drugie, zasięgi nowych modeli są coraz większe – standardem staje się 400–500 km w cyklu WLTP, a niektóre auta, jak Tesla Model S, przekraczają nawet 600 km. Po trzecie, nowe pojazdy oferują najnowsze technologie – szybkie ładowanie do 350 kW, aktualizacje oprogramowania online czy systemy wsparcia kierowcy.
Minusem jest jednak utrata wartości. Dane z polskiego i europejskiego rynku pokazują, że nowe elektryki potrafią stracić nawet 25–30 procent wartości już w pierwszym roku, a po trzech latach ich cena bywa niższa o 45–50 procent. Dla porównania samochody spalinowe tracą średnio 30–35 procent po trzech latach. Oznacza to, że kupując nowe auto elektryczne, trzeba liczyć się z dużą deprecjacją.
Używane samochody elektryczne – okazja czy ryzyko?
Na rynku wtórnym samochody elektryczne są coraz bardziej widoczne. Jeszcze w 2021 roku wybór był mocno ograniczony, dziś w komisach i na portalach ogłoszeniowych można znaleźć setki ofert. Najpopularniejsze modele, takie jak Nissan Leaf, BMW i3 czy Tesla Model 3, trafiają na rynek wtórny po kilku latach eksploatacji, często sprowadzane są też z Norwegii, Niemiec czy Holandii.
Ceny są znacznie bardziej atrakcyjne niż w salonach. Nissana Leafa z 2019 roku można kupić już za 65–75 tysięcy złotych. BMW i3 z 2020 roku kosztuje około 100 tysięcy, a używana Tesla Model 3 z 2021 roku to wydatek rzędu 140–160 tysięcy. Hyundai Kona EV sprzed kilku lat to koszt 110–130 tysięcy złotych.
Tu jednak pojawia się ryzyko związane z baterią. Po pięciu latach eksploatacji akumulator może stracić nawet 10–20 procent pojemności, co obniża realny zasięg. W praktyce oznacza to, że auto, które w salonie deklarowało 400 kilometrów, po kilku latach daje już tylko 300–320 km. Wymiana baterii to ogromny koszt – w zależności od modelu od 30 do 50 tysięcy złotych, a w przypadku niektórych starszych Nissanów Leaf może być wyższy niż wartość samochodu.
Naprawy powypadkowe są droższe niż w autach spalinowych. Zderzak do Tesli Model 3 kosztuje nawet 10–12 tysięcy złotych, a wymiana reflektora w Audi e-tron to wydatek 15–18 tysięcy złotych. Nawet drobne wgniecenie drzwi może być bardziej kosztowne, bo konstrukcja musi być odpowiednio sztywna, by chronić baterię.
Z drugiej strony eksploatacja używanego elektryka jest tańsza niż spalinowego. Przeglądy roczne to koszt rzędu 500–800 złotych, a energia elektryczna, szczególnie przy ładowaniu w domu, jest kilkukrotnie tańsza niż benzyna.
Infrastruktura ładowania – wciąż w budowie
Jednym z głównych czynników decydujących o tym, czy elektryk jest praktyczny, jest dostępność ładowarek. W Polsce w 2025 roku działa około 6,5 tysiąca punktów ładowania, z czego tylko 30 procent to ładowarki szybkie. To wciąż niewiele w porównaniu z potrzebami rynku – w Niemczech czy Francji liczby te są kilkukrotnie wyższe.
Najlepiej rozwinięta infrastruktura jest w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Trójmieście. W mniejszych miastach, a szczególnie na wschodzie Polski, ładowarek wciąż brakuje. To oznacza, że dla wielu kierowców jedynym realnym rozwiązaniem jest ładowanie w domu lub w pracy.
Ceny ładowania różnią się w zależności od miejsca. W domu, przy taryfie nocnej, koszt przejechania 100 kilometrów to około 12–15 złotych. Na publicznych ładowarkach szybkich stacji, jak GreenWay czy Orlen, koszt może wzrosnąć do 40–60 złotych za 100 km. To nadal taniej niż benzyna, ale różnica jest już mniejsza niż kilka lat temu.
Firmy kontra klienci indywidualni
Statystyki pokazują, że aż 70 procent nowych elektryków w Polsce kupują firmy. Powód jest prosty – przedsiębiorcy mogą korzystać z dopłat, odliczeń podatkowych i pełnej amortyzacji. Dla nich elektryk staje się narzędziem optymalizacji kosztów i poprawy wizerunku.
Klienci indywidualni kupują mniej, głównie ze względu na cenę. Średnia cena nowego elektryka w Polsce w 2025 roku to około 180–200 tysięcy złotych, co dla wielu rodzin jest poza zasięgiem. Program „Mój Elektryk” oferuje dopłaty, ale wciąż nie jest to rozwiązanie dostępne dla wszystkich.
Perspektywa 2027–2030: czy warto poczekać?
Na decyzję o zakupie elektryka wpływają nie tylko ceny i infrastruktura, ale także perspektywa rozwoju technologii. W najbliższych latach przewidywany jest spadek kosztów produkcji baterii – z obecnych 130 dolarów za kWh do około 80 dolarów w 2030 roku. To może znacząco obniżyć ceny samochodów elektrycznych.
Na horyzoncie pojawia się też przełom technologiczny – baterie solid-state. Zapewniają one większy zasięg, krótszy czas ładowania i wyższe bezpieczeństwo. Firmy takie jak Toyota czy BMW zapowiadają, że pierwsze modele z tymi bateriami mogą trafić do sprzedaży jeszcze przed 2030 rokiem.
Alternatywą dla baterii są też inne rozwiązania, jak ogniwa wodorowe czy nowe typy silników osiowych YASA, które są lżejsze i bardziej wydajne. Choć dziś pozostają w fazie testów i produkcji prototypowej, w perspektywie 5–10 lat mogą wejść do masowej produkcji.
Podsumowanie: kupić teraz, używany czy poczekać?
Decyzja o zakupie samochodu elektrycznego w 2025 roku zależy od sytuacji kierowcy. Dla firm zakup nowego EV już teraz jest korzystny – dzięki dopłatom, ulgom podatkowym i wizerunkowi. Dla klientów indywidualnych lepszym wyborem może być używany elektryk, ale trzeba pamiętać o ryzyku związanym z baterią.
Osoby, które mogą jeszcze poczekać 2–3 lata, zyskają dostęp do lepszej infrastruktury, tańszych modeli i bardziej zaawansowanej technologii. Jednak ryzykują, że ich obecne samochody spalinowe będą szybciej traciły na wartości, zwłaszcza w związku z planowanymi strefami czystego transportu w polskich miastach.
FAQ – najczęściej zadawane pytania
Gdzie najłatwiej naładować samochód elektryczny w Polsce?
Najwięcej stacji znajduje się w dużych miastach – Warszawie, Wrocławiu, Trójmieście i Krakowie. Na wschodzie kraju infrastruktura wciąż jest uboga.
Czy samochody elektryczne szybko tracą na wartości?
Tak, w Polsce i Europie średni spadek wartości to około 25–30 procent po roku i 45–50 procent po trzech latach.
Czy warto kupić używany samochód elektryczny?
Może to być opłacalne, ale trzeba sprawdzić kondycję baterii. Wymiana akumulatora to koszt 30–50 tysięcy złotych.
Czy lepiej kupić elektryka teraz, czy poczekać?
Firmy powinny kupować już teraz. Klienci indywidualni, którzy mogą poczekać, zyskają dostęp do lepszych technologii i niższych cen w latach 2027–2030.